W zakamarkach mojej spiżarki kryje się skarb ukryty przed wścibskimi oczami, a właściwie-kubkami smakowymi moich znajomych. To nalewka wiśniowa, przygotowywana z przepisu mojego dziadka. Idealna jesienią- na smuteczki, zima- na rozgrzewkę, a także na babskie spotkania pierwszego stopnia.
Dużo jej nie można wypić, bo bardzo ciężka, ale ma smak i moc zaklętą w szklanej butelce.
Zdradzę mój sekretny przepis
1 kg wiśni wydrylowanych
0,7 kg cukru
250 ml wody źródlanej
500 ml spirytusu
Wiśnie i ok. 10 pestek, nie więcej, bo pestki zawierają kwas pruski w nadmiernych ilościach szkodliwy,
zasypujemy w dużym słoju cukrem. Odstawić na 1-2 dni, aż owoce puszczą sok, dodać wodę, ale nie kranówę, bo z kranówą, to różnie bywa, i najważniejszy składnik-czyli spirytus. Odstawić na ok 2 miesiące w ciemnym miejscu-wszystko musi się przegryźć. A codziennie zaglądać i przemieszać drewnianą łyżką-byle nie smakować, bo może się okazać, ze po tych dwóch miesiącach nie będzie już co mieszać.
Przelewamy do ładnych ozdobnych butelek, a wisienki do słoiczków- mają miąższ, cudowny aromat i moc-przydadzą się do ciast lub kremów, choć w samodzielnej konsumpcji też są przepyszne, tylko bardzo zdradliwe.
Kaczor Donald 3/2024 - 30 lat magazynu!
5 dni temu
0 komentarze:
Prześlij komentarz