Maseczka regeneracyjna Safiry , zawiera w składzie francuską glinkę czerwoną, która jest bogata w krzem, mangan, żelazo, tytan, i potas, wzbogacona wyciągami roślinnymi. Przeznaczona jest szczególnie do cery tłustej i mieszanej oraz delikatnej cery naczynkowej.
Śmiesznie własnie dlatego-wyglądam jak Potahontas , a mąż jak mnie zobaczył, to się
zapytał: "czy ty masz maseczkę, z kupnych pomidorów?"
Zacznę od opakowania, ponieważ to pierwsza rzecz, która mi przypadła do gustu-jest to buteleczka z pompka, gdzie po naciśnięciu, otrzymujemy maseczkę gotową do użyciu, a więc na plus, nie tylko higiena, ale też mamy też rozwiązany problem z mieszaniem, miseczkami, odmierzaniem itp. Tu jednak znalazłam mały minus, bo opakowanie jest białe i nie widzę zużycia. Konsystencja, bardzo miękka, kremowa, taka w sam raz, bo ani się nie rozpływa, ani nie zasycha, co ważne,bardzo łatwo się nakłada. Zapachu nie czuję w ogóle, a kolor, to połączenie rudości z czerwienią, lub jak jak kto woli czerwonej cegły.
Używanie-jest wydajne, higieniczne, łatwe, trzymam ją na twarzy ok. 15 min, jak widzę, że zaczyna zasychać, zraszam twarz woda.
A jak z działaniem-a no świetnie, skóra miękka, dobrze oczyszczona, czarne paskudki na nosie, w widoczny sposób zmniejszone. Zaczerwienienia zlikwidowane, a zauważyłam też, że krostki szybciej się goją, zasychają i znikają. Przy dłuższym stosowaniu, (stosuję co ok. 3-4 dni, od 1,5 miesiąca) widać różnicę w postaci poprawy stanu cery.
Jako posiadaczka cery mieszanej, skłonnej do zaskórników i błyszczenia jestem bardzo zadowolona z jej używania.
Cena 49 zł za buteleczkę pojemności 150 gr. myślę, że spokojnie starczy na jakieś 3 miesiące, stosowania 2-3 razy w tygodniu.